poniedziałek, 19 listopada 2012

XII Najpiękniejsze gwiazdy zobaczysz tylko jesienią



           Amelia wybiegła do samego krańca dachu. Urzekł ją widok gwiazd nad zasypiającym miastem. Na ulicach oświetlonych jasnym światłem latarni  było pusto. Na jakiejś innej ulicy zobaczyła tylko grupkę młodzieży wracającej z imprezy, echo ich śmiechu docierało do niej delikatnie. Gdzieś daleko przejechał samochód. W większości okien było już ciemno – tylko w nieliczne mieszkania były oświetlone żółtymi żarówkami albo niebieskawym odcieniem wydobywającym się z telewizora. A gwiazdy! Oglądanie ich w parku przy bursie to nie to samo, co ten dach. Wygięła szyję, by móc lepiej przyjrzeć się milionom punkcików na nocnym niebie.
               -Podoba ci się? – głos Tomka wyrwał ją z stanu podobnego do transu. – Nie byłem, pewny czy…
           -Żartujesz? – odwróciła się i popatrzyła jego skuloną sylwetkę. Wydawał się bardzo niepewny i nieśmiały. Dziewczyna powstrzymała się, by nie rzucić mu się w ramiona w podziękowaniu. Uśmiechnęła się najładniej, jak potrafiła. – Jest wspaniale! Dziękuję. Miasto zasypia, a ja patrzę na nie z dachu.
            -Zasypia? – brunet uniósł brew. Uśmiechając się podszedł do Kulik pewnym krokiem. Położył jej dłonie na ramionach i obrócił o dziewięćdziesiąt stopni. – Zależy gdzie.
            Pokazał jej centrum. Tam wszystko było bardzo jasne. Gdyby tam teraz byli zobaczyliby mnóstwo ludzi, usłyszeliby gwar rozmów, śmiechy i muzykę. Ale stąd widzieli tylko wiele świateł i samochodów.
           -Łał… - Stali tak i patrzyli. Kiedy Radar uświadomił sobie, że wciąż trzyma ręce na ramionach  dziewczyny, pośpiesznie je zabrał, psując atmosferę. Blondynka zaśmiała się i po kilkusekundowym namyśle położyła się na środku wolnej przestrzeni.
            -Co robisz?
          -Chyba po to tu przyszliśmy, nie? – Zaśmiała się z miny chłopaka. – Mam nadzieję, że masz chwilę wolnego czasu?
           Bez słowa ściągnął plecak i położył się obok Amelii. Było mu cholernie niewygodnie, ale rzeczywiście nie przyszli tu po to, żeby zaraz iść. Podkurczył nogi.
               -Jak znalazłeś to miejsce? – pytanie kompletnie go zaskoczyło.
         -Ale nie będziesz się śmiała? – kiwnęła głową – Kiedyś jak byliśmy młodsi piliśmy w pobliżu. Patrzymy, a tu kilka radiowozów. Może łapali jakiegoś przestępcę, ale byliśmy jeszcze dzieciakami i uwierzyliśmy, że to po nas. Wbiliśmy na tą klatkę. A potem ktoś znowu wszedł. Byliśmy przekonani, że to policja. Pobiegliśmy na samą górę i przyszliśmy tu na dach. – Cieszyły go te wspomnienia. – Kiedy zagrożenie minęło i wychodziliśmy, zauważyłem klucze. Wszystkie były takie same, no wiesz od tych drzwi. Pomyślałem, że nic się nie stanie, jak wezmę jeden.
            -I od tego czasu zabierasz tu wszystkie dziewczyny?
         -Nie. – Powiedział poważnie. Obrócił głowę, żeby zobaczyć jej twarz. Patrzyła w niebo. – Jesteś pierwsza. Serio.
          -Miło mi.  – Zacisnęła usta, bo poczuła, że szczęka zębami z zimna. Wychodząc z domu nie pomyślała o tym, że może być chłodno. Na krótkie spodenki od pidżamy założyła spodnie, a na koszulkę tylko kurtkę. A teraz cała drżała z zimna.
          -Cała się trzęsiesz. Czekaj, dam ci swoją kurtkę… będzie ci cieplej. – zaczął odpinać zamek, ale powstrzymała go.
            -Wtedy ty zmarzniesz. Przeżyję . – Uśmiechnęła się.
-To może coś na rozgrzanie? Mam chyba kilka piw i zero siedem w plecaku. Będzie nam cieplej.
          -Ok., mnie nie trzeba długo namawiać. –Zaśmiali się. Teraz było już wszystko jedno; nieważne, co było wcześniej.  Czuli się wyzwoleni, bez zobowiązań. Po prostu byli.
            -Amelia? – zapytał brunet po kilku głębszych.
         -hmmm? – spojrzała na chwilę, na chłopaka zamiast na gwiazdy. Po kilku sekundach odwróciła wzrok.
            -Dlaczego? Dlaczego tak lubisz patrzyć na gwiazdy? – Odwrócił się w jej stronę, chciał dokładnie widzieć blondynkę, kiedy będzie odpowiadała na pytanie.
            -Po pierwsze: to PATRZEĆ. Ja lubię patrzeć w gwiazdy. – Zniecierpliwione westchnienie Tomka przypomniało jej o pytaniu. – Masz tak, że wolisz stare rzeczy od nowych? No wiesz… nowo kupione rzeczy są takie martwe i zimne, bez wspomnień i przyzwyczajeń. Stare meble albo książki… wydaje mi się, że tyle widziały; jakbym była częścią czegoś większego, jakby część osoby, która wcześniej czytała tę książę zaczynała być we mnie. A gwiazdy? Ilu ludzi musiało na nie patrzeć, na ile tysięcy pokoleń one patrzyły. – Mówiła z taka pasją! Zamilkła. Zerknęła na Radara i zaśmiała się. -Nie słuchaj mnie. Jestem pijana.  
            -Nie. Myślę, że… - Kulik przerwała mu w pół słowa.
            -Prawda. A teraz ty mi coś powiedz. Tylko się nie obrażaj. – Brunet skinął głową i podrapał się po delikatnym zaroście. – Jesteś z tą Kingą czy nie? Jak nie, to byliście kiedyś razem? – brak odzewu. – Tomek! – szturchnęła go łokciem. – Przecież jesteśmy teraz jakby przyjaciółmi, nie?
            -Tak, tak… przetarł dłońmi po twarzy, w geście zmęczenia.
            -Jeśli nie chcesz mówić, to ok. Rozumiem. – Przez chwilę poczuła wyrzuty sumienia: zawsze kiedy była pod wpływem była zbyt bezpośrednia i niedelikatna.
            -Nie… nie o to chodzi. – Westchnął. – Tylko kiedyś myślałem, że fajnie byłoby, gdybyśmy byli razem. I myślę, że Kinga też tak myślała. Ale teraz coś się zmieniło. – Pociągnął łyka piwa z puszki, którym popijali wódkę. – No nie wiem, teraz na pewno nie chciałbym z nią być. Albo to tylko chwilowe, albo po prostu brakuje nam tego „czegoś”. – Zamilkł. Jakie to głupie, zwierzał się niemal obcej osobie. Nie potrafił powiedzieć szczerze najlepszemu przyjacielowi, co czuje. A jej tak. Ta dziewczyna przecież nie chciała z nim rywalizować na  polach, w których wiódł prym: w sporcie, w popularności, w podrywaniu dziewczyn… Kumple – tak. Nie miał do nich zaufania. Amelia… ona w ogóle nie chciała z nim walczyć. Była sobą. - A ty?  - zaczął znowu - Założę się, że nie masz chłopaka, ale miałaś, co? Ilu?
            -Nie. – prawie krzyknęła. Powiedziała to za szybko, dopiero po kilku sekundach zorientowała się, jakie emocje wywołało to pytanie. Niewidzialna obręcz zacisnęła się na jej sercu. Próbowała zająć czymś myśli, żeby zahamować wspomnienia. – Nie miałam nigdy chłopaka.
            -Kłamiesz. –Zaśmiał się. - To widać. Możesz mi przecież powiedzieć, jesteśmy przecież „jakby przyjaciółmi”, nie? Chyba, że chcesz mnie upolować. – Zabawnie uniósł brwi.
            -Znowu to robisz. Znowu jesteś palantem. – Napiła się przeźroczystego trunku, a następnie wyrwała puszkę z dłoni  Tomka.
            -Sorry.. serio, jestem taki okropny? – kiwnęła głową – Ale na serio. Naprawdę chciałbym to wiedzieć.
            -Mówię. Nigdy nie miałam prawdziwego chłopaka.
            -Taka ładna dziewczyna? – Zaśmiał się. – Jakoś ci nie wierzę.
            -Nic o mnie nie wiesz! Do jasnej cholery! - Krzyknęła. – Nie masz pojęcia, jaka jestem. – Z niewielkimi trudnościami, chwiejąc się,  podniosła się na nogi. – Dupek. Pierdolony palant. – wymruczała bardziej do siebie niż do zszokowanego Radara. Zabrała butelkę z resztą trunku. – Nie to nie.
Amelia zadarła głowę dumnie do góry i niepewnym krokiem ruszyła w stronę zejścia z dachu.
-Poczekaj! -  Borut najpierw obrócił się na brzuch, a potem dopiero opierając się dłońmi i kolanami o szorstką papę uzyskał pozycję pionową.
Nie uciekła. Stała tam. W połowie drogi. Wyglądała jak z obrazka stojąc na tle delikatnego światła, jej sylwetka mimo ciemności była doskonale widoczna. Bez najmniejszego wahania podążył w jej stronę. Stanął obok niej i spojrzał na profil twarzy dziewczyny. Jej oczy błyszczały, a na policzkach niewielkie mieniły się pojedyncze łzy.
-Kiedyś poprosił mnie o chodzenie koleś, który był chyba z sześć lat starszy ode mnie. Nie wiem, to było w zeszłe wakacje, a może jeszcze poprzednie. Wcześniej był moim dobrym kumplem, kiedy go poprosiłam zawsze kupował nam alkohol. Był raczej typem wyrzutka społecznego w każdym sensie. Ale miał niezłą klatę i był silny. – Uśmiechnęła się na to wspomnienie. -  Nieważne.  Na jednej imprezie ewidentnie się do mnie przystawiał, a później zapytał, czy nie chciałabym być jego dziewczyną. Delikatnie mu odmówiłam. Potem przez tydzień bałam się go spotkać. Zobaczyłam go potem już tylko raz: dwa miesiące później. Ponowił pytanie, nie zgodziłam się i zniknął. Tyle. Tyle prawdziwego zainteresowania moją osobą przez płeć przeciwną. – Podniosła butelkę do ust i upiła spory łyk. Skrzywiła się. – Zadowolony? – spojrzała na niego. – Jesteś zadowolony, do cholery?
-Amelia. Nie chcę naciskać, ale widzę, że… że…– Głośno przełknął ślinę. Nie miał zielonego pojęcia, co jej powiedzieć. Doskonale wiedział, że jakiś skurwiel musiał ją mocno zranić, a ona jeszcze się nie wyleczyła. Kulik nie była brzydka: miała fajne włosy, niezłą buzię i super cycki, ale brak szczupłych, długich nóg; kształtnego tyłeczka i tego specyficznego seksapilu, który posiadała na przykład Kinga; nie była modelką, ale wyglądała dobrze.  W każdym razie widział okropne szkarady, które wycharczały chłopaków. A ona z pewnością do nich nie należała.  – Bardzo ci to przeszkadza? No, że nie byłaś nigdy niczyją dziewczyną?
-Nie. Nie o to chodzi. – Spuściła głowę. -  Po prostu…
Tomek gwałtownie zbliżył się do dziewczyny i ją przytulił. Na początku niepewnie objął rękoma jej talię, ale zaraz przyległ do niej całym ciałem. Poczuł jak blondynka nieśmiało odwzajemnia gest, a potem kładzie podbródek na jego ramieniu.
-Przepraszam. – Szepnął prosto do jej ucha. Ciało blondynki zadrżało pod wpływem ciepłego oddechu Radara na skórze. – Zabawne, - zaczął po chwili - zawsze kiedy cię widzę musisz nakrzyczeć na mnie, albo na kogoś innego. Tak też cię zobaczyłem pierwszy raz…
Odchylił się tak, by móc spojrzeć Amelii w oczy. Teraz, w tej chwili wydała mu się najpiękniejszą dziewczyną na świecie. Miała takie ufne źrenice. Pod wpływem impulsu wypuścił jasne włosy z kitki, ściągając gumkę.
-Najpiękniejsze gwiazdy zobaczysz tylko jesienią – powiedziała bardzo cicho.



Madej pewny siebie nocą przemierzał ulicę. Jeszcze tylko parę kroków dzieliło go od celu, przed chwilą minął tabliczkę informującą, że znajduje się na ulicy ogrodowej. Rozejrzał się i upewniwszy się, że nikt go nie obserwuje wszedł na klatkę małej kamienicy, obok zdewastowanego budynku, który był dziuplą ćpunów i meneli. Bez wahania ominął drzwi na parterze i wbiegł na piętro. Wybrał jedne z dwóch par drzwi i zadzwonił w umówiony sposób. Chłopak usłyszał stłumione dźwięki. Wiedział, że ostrożny właściciel mimo znaku, najpierw zajrzy przez judasza. Dopiero potem usłyszał otwierane zabezpieczenia.
-Właź, Młody. – Gospodarz uchylił drzwi, wpuścił gościa i starannie zamknął wyjście. Mężczyzna był średniego wzrostu, z małym brzuszkiem. Był zadbany: mimo późnej pory jego włosy były ułożone, był ogolony, a ubranie doskonale leżało. Był po prostu dobrze wyglądającym facetem po trzydziestce.
Marcin szedł za typem przez staroświecki, dobrze urządzony korytarzyk, w którym nikt dawno nie sprzątał do dużego pomieszczenia, które wyglądało podobnie. Z resztą tu nie liczył się wystrój.
-Siadaj Młody. – Chłopak usiadł na kanapie przy ścianie. Sprężyny cicho zajęczały. Gospodarz odczekał chwilę, by jego słowa nabrały wyrazu.
 – Powiedz mi teraz, co ty odpierdalasz? Nie umiesz jednej rzeczy załatwić porządnie, do kurwy nędzy! – Przysunął sobie krzesło i usiadł na nim okrakiem, opierając się o oparcie łokciami naprzeciwko Marcina, który ani drgnął, chociaż był zaskoczony. Bawiły go dzieciaki, które wiedziały na co go stać, gdy coś go porządnie wkurwi. Mężczyzna czuł wtedy satysfakcję, bawił go strach przed nim. Ale Młody był inny. Nigdy nie tracił zimnej krwi. To coś, co wyróżniało go z tych wszystkich sukinsynów.
-Nie rozumiem, szefie. Przecież zebrałem informacje.
-To nie jest jakieś pierdolone przedszkole! Miałeś dowiedzieć się wszystkiego, do jasnej cholery! A tu co? Przyszedł do mnie Snajper i mówi, że jego cipa ma sprawę. – Facet zmierzył wzrokiem blondyna. Wstał i podszedł do okna.
-Przepraszam szefie, nie mam pojęcia, o czym szef mówi. Pokazałem szefowi wszystko, co udało mi się ustalić. Żadnych konkretnych informacji.
-Nie wkurwiaj mnie, Młody. Nawet nie przyszło mi do głowy, że coś kryjesz. Bo byś już nie miał po co tu wracać. – Rzekł nieco spokojniej. Podniecała go władza, jaką miał nad innymi. – Albo byś już nie miał jak wracać. –  Tylko jego z tych wszystkich pieprzonych małolatów szanował i brał na poważnie.  Tylko on był pewny siebie w robocie, lojalny i umiał zawsze zamaskować swoje emocje. Nawet teraz udawał, że mu wszystko wisi. Dlatego dostał tę robotę. Odwrócił się do okna i zapalił papierosa. – Poinstruowałem Snajpera, zapytaj go co i jak. Oczekuję, że tym razem tego nie spierdolisz. Masz to zrobić jak najciszej, jasne? Żadna kurwa mnie nie zaskoczy. Nikt mnie nie podpierdoli. – Powiedział raczej sam do siebie, a potem dodał: - Jutro przyjdź na robotę. – Zaciągnął się papierosem i z upodobaniem wypuścił dym. – Jeszcze tu jesteś, do kurwy nędzy? Wypierdalaj.
Szesnastolatek wyszedł cicho z mieszkania na ogrodowej. Stanął na chodniku. Nie maił pojęcia, w którą pójść stronę. Był pełen obaw i wątpliwości. A to nie spotkało go nigdy podczas roboty. Nie chciał nikogo skrzywdzić. Ani siebie, ani…
-Co mam, do cholery robić?- zapytał cicho sam siebie. 

 ********
Kurczę nie wiem co się dzieje z tymi wcięciami. Zauważyliście, ze nie są w ogóle równe?  Nie mam pojęcia, jak to naprawić. 

Jestem  cholernie dumna z tego rozdziału. Po pierwsze jest to mój najdłuższy jak dotąd rozdział. Po drugie pisałam go zamiast kuć (to chyba nie jest jednak powód do dumy :( ) Po trzecie dodaję go dosyć szybko jak na mnie :P
Mam tylko małe wrażenie, ze nieco przesadziłam. Ponadto boję się, że odrobinę za dużo lub za mało wyniesiecie z dzisiejszego posta. 
Nie ważne... co myślicie? 
Tylko szczerze! :D

7 komentarzy:

  1. Chcesz, żebym się zakochała w Radarze? :D Od razu mogę się przyznać, że jestem coraz bardziej nim oczarowana. Ten rozdział naprawdę był świetny i mogę śmiało powiedzieć, że podobał mi się najbardziej ze wszystkich dotychczasowych. Świetny pomysł z dachem, bo czułam się, jakbym tam z nimi była. Kurczę, rozmarzyłam się:D
    A ten cały Madej co kombinuje?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ooo... jak miło. Chociaż wydaje mi się, ze nieco przesadziłam z romantyzmem w tym rozdziale:P

      Usuń
    2. Ale Radar i romantyzm były piękne:D Bardzo jestem za;)

      Usuń
  2. Ah ;) Gwiazdy i Radar, no no ;) Też bym tak chciała, ale oczywiście nie z z Radarem ;D
    Podobało mi się to, że pokazałaś trochę myśli Radara, że dlatego jej ufa, bo ona z nim nie rywalizuje. Taka prawda. Możesz mieć kolegów czy koleżanki, ale jak w pewnym sensie walczycie ze sobą o coś to nie ma zaufania. Świetnie to przedstawiłaś. Zastanawia mnie tylko , co kombinuje Madej, ale zaczynam chyba coś podejrzewać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy kolejny? :) Będzie prezent na święta? :D ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Na era-krytyki.blogspot.com pojawiła się ocena Twego bloga (285). Serdecznie zapraszam do zapoznania się z nią i pozostawienia opinii. :)
    Ściskam,
    Issle

    OdpowiedzUsuń