poniedziałek, 3 września 2012

IX Trud (nie)codzienności

            -I co się gapisz? – Monika wrzasnęła na rówieśniczki, z którymi chodziły na w-f. Dziewczyna lubiła niewiele osób ze swojego grona. Nie przepadała zwłaszcza za zwykłymi szarymi myszkami, które nie lubiły się zabawić i nie były podobne do niej.
            Tymczasem Agata jak gdyby nigdy nic wyciągała z torebki lufkę i małą torebeczkę. Dziewczynom wcale nie przeszkadzał wzrok Amelii, Wiolety i Pauliny; świadomość, że zaraz z pokoju obok moją wyjść nauczyciele; korytarz przy salce gimnastycznej wydawał się idealnym miejscem do zapalenia zioła.
            Rozmowa toczyła się niby normalnie z przerywnikami Moniki i Agaty:
-nasyp jeszcze trochę.
-powoli, powoli..
A później nawet:
-O Matko! Jakie to zajebiste!
            Blondynce wpadła do głowy doskonała myśl. Przecież już od dawna usiłowała zlokalizować domniemaną grupę przestępczą. Może… może zajmują się też narkotykami i dopalaczami, które dopiero co wycofali z rynku „kolekcjonerskiego”.  Tylko, że względu na swoje małe śledztwo zdecydowała się na bardzo ryzykowny krok.
            Po dzwonku, kiedy wszyscy rzucili się do szatni, podeszła do koleżanek.
            -Ej, słuchajcie nie wiecie, gdzie mogłabym się zaopatrzyć? Lubię zajarać. 
          -W co? – zapytała niczego nieświadoma Monika, podczas gdy Agata patrzyła na Kulik uważnie.
            -No wiesz… - kiwnęła na lufkę znajdującą się w ręku koleżanki. Metalowy krzyżyk na dekolcie zaczął bardzo ciążyć. Robiła coś złego: kłamała i chciała kupić narkotyki. Nie na niby.
            -Amelia! – Zaśmiała się Agata – Nie spodziewałam się tego po tobie! – Wydawała się bardzo usatysfakcjonowana zejściem „kujona” na zła drogę.
            -Dostanę namiary? – Koleżanki spojrzały na siebie podejrzliwie – Myślę, że to nie będzie jednorazowe… więc bez sensu, żebyście mi załatwiały same towar.
            -Dobra – Monika nie widziała problemu – powiem Snajperowi, żeby podał jakiś adres, albo miejsce, to pewnie się z kimś spotkasz i sobie sama zamówisz. – dziewczynie towar musiał załatwiać chłopak, Snajper. Ale o tym doskonale wiedziała.
            Obie ruszyły już w stronę drzwi, ale Amelia je zatrzymała.
            -Może to pozostać między nami? - Patrzyła na nie prosząco. – Wiecie, żeby ludzie nie gadali…
            -Ok, obiecuję. – przysięgły niemalże jednocześnie. 
            Odetchnęła z ulgą dopiero, kiedy dziewczyny znalazły się za drzwiami. Miała już ułożony w głowie zarys planu. Będzie spotykać się z tym dilerem i kupować dragi. Łatwiej byłoby, gdyby była ładna i szczupła – przemknęło jej przez głowę. Za każdym razem dyskretnie podpyta gościa, będzie mogła napisać artykuł, może zgłosi wszystko na policję?
            -AAAA! – krzyknęła, kiedy poczuła dłoń na ramieniu. Serce zaczęło niebezpiecznie szybko bić, oddech przyspieszył. Odwracając się zobaczyła Marcina. Jednak ślinianki nie przestały pracować nadmiernie, nie doszła do siebie.
            -Spokojnie – zaśmiał się, kiedy spojrzał w jej wystraszone oczy – wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha.
            -Przestraszyłeś mnie… - próbowała uregulować powietrze wydychane z ust – nigdy więcej tak nie rób. Yyyy… długo tu tak stałeś?
            -Nie, dopiero przyszedłem.  Właśnie, widziałaś Wiktora i Maćka? – Zaprzeczyła ruchem głowy – Mieliśmy razem skoczyć coś zajarać, ale… jak ich nie ma…
            -Może powinieneś sprawdzić na drugiej sali? Przecież tam teraz macie..
         -No, ok. To dzięki. – Odszedł. A w jej głowie zabłysła myśl, że powinna i jego mieć na oku. Szkoda, że nie pomyślała o tym wcześniej.  

            Blondynka z godnością poprawiła swoje idealne włosy. Popatrzyła uważnie na koleżankę. Dlaczego jej to powiedziała?
            -Lepiej, że dowiadujesz się ode mnie a nie od kogoś innego. Przynajmniej jesteś już o wszystkim uprzedzona. - Dziewczyna zacisnęła zęby. Akurat! Ta lafirynda chciała tylko zobaczyć jej reakcję. – Skoro cię zdradził, powinnaś się zemścić.
            -Przecież nigdy nie chodziliśmy. – Starała się być opanowana. Tak bardzo bolało. Myślała… myślała, że coś z tego jeszcze będzie. Ta mała zołza jeszcze tego pożałuje. – Ale to ciekawa informacja – udawała zaciekawienie z plotki, by zdobyć pełen obraz sytuacji. – mów dalej.
            -No, to on w szkole zawsze ją wita. I wczoraj też, a później, no w sensie, po szkole – Kinga kiwnęła głową na znak, że rozumie - Sandra widziała ich, jak wracała do domu. Ta dziewczyna była podobno ładnie ubrana i w ogóle. I rozmawiali i byli bardzo blisko siebie. Wyglądali na bardzo zajętych sobą.
            -ha, ha… to są te twoje dowody na zdradę Radara? To śmieszne. – Jednak nienawiść do pierwszoklasistki rozlewała się po całym jej ciele. Może to coś znaczy? – Z resztą takie głupoty mnie wcale nie ruszają. Nie chodzę z Tomkiem. Ale on najwidoczniej by tego chciał i wzbudza we mnie zazdrość. Wiesz, jacy chłopcy są dziecinni…
            -Tak o tym nie myślałam! Rzeczywiście, może tak być! – dziewczyna była zachwycona nowym odkryciem. Nie była zbyt rozgarnięta.
            Kinga z postawą modelki wyminęła zszokowaną koleżankę i ruszyła w stronę wyjścia ze szkoły. Po kilku krokach teatralnie się odwróciła.
            -Idziesz?
            -Ach, musze jeszcze skoczyć do biblioteki… poczekasz na mnie?
            -Będę przed szkołą. Tylko się pośpiesz. – mruknęła zniecierpliwiona. I skierowała się do drzwi.
            Wychodząc od razu zobaczyła swoją potencjalną ofiarę. Blondyna zmierzała do budynku i albo jej nie zauważyła, albo po prostu nie chciała  jej widzieć. A więc wszystko będzie ułatwione. I jaki cudowny zbieg okoliczności! Frajerka trzyma w dłoni kawę w plastikowym kubeczku. Zemsta jest słodka. Jak gdyby nigdy nic przechodząc obok specjalnie uderzyła ramieniem o jej ramię. Efekt nie był wystarczająco satysfakcjonujący – dziewczyna utrzymała równowagę, a ciecz oblała tylko skrawek dłoni. Zrezygnowana postanowiła spróbować innym razem, a teraz po prostu odejść.
            -Co ty sobie wyobrażasz?! – usłyszała za sobą gniewny głos. Chciała ją zignorować, ale może sprawi, że się popłacze?
            -Nic, to TY nie umiesz widocznie chodzić. Szkoda, że nie wylałaś na siebie całego tego świństwa.
            -To niewiarygodne! – Odwróciła na sekundę głowę w prawo, żeby zamaskować niepotrzebne emocje. Znowu napój? - Czego ty ode mnie chcesz? Co ci zrobiłam? Jak wtargnęłam w twój pusty światek? Nie oddałam należnego ci szacunku? Nie stanęłam w kolejce, żeby się tobą pozachwycać? – Ironizowała. Amelia wiedziała, że mocno przesadza i z pewnością ta lalka nie jest aż tak zła. Ale w głowie od dawna nie mogła znaleźć żadnych sensownych obelg. Wypaliła się. To musiało wystarczyć. 
            -Ty dziwko! – Kinga w przypływie złości wyrwała do połowy pełny kubek z gorącym płynem z rąk Kulik i wylała na głowę. – I zapamiętaj. Nie podrywaj więcej Tomka, jasne? – wyszeptała prosto do ucha Amelii.
            Dziewczynie chciało się płakać, była upokorzona. I cała ta zadyma o tego palanta! Może gdyby to był ktoś inny, to zostawiłby sprawy własnemu biegowi; poddałby się. Ale nie ona. Chwyciła z blond włosy drugoklasistki i pokierowała głową w ten sposób, by patrzyła jej w twarz.
            -W dupie mam tego twojego chłopaka! – wycedziła cicho, kiedy mierzyły się wzrokiem – sama mu powiedz, żeby się ode mnie odczepił. To wszystkim wyjdzie na dobre. - To była prawda i malutka prowokacja jednocześnie.
Puściła, zamierzała odejść. Dwie sekundy później została popchnięta. Walka miała się dopiero zacząć. Szarpanina. Mocne wbicie paznokci w delikatną skórę. Krzyk i kontratak. Kopnięcie w łydkę. Szarpniecie za włosy. Wbity łokieć w żebra. Ugryzienie. Sapanie i jęki, będące konsekwencjom zadawanych ciosów ciągle im towarzyszyły. I ból, którego starały się nie okazać.
            -yhm – usłyszały chrząknięcie wysokiego mężczyzny nad swoimi głowami. Wicedyrektorowi powoli siwiały już włosy, ale nadal był energiczny i w pełni sił. Wyglądał całkiem dobrze, może oprócz niemałej oponki tłuszczu z przodu. – Jak już skończyłyście, to może porozmawiamy sobie w moim gabinecie? – dosadnie wyraził swoje żądanie – macie szczęście, że większość uczniów jest jeszcze na lekcjach.  Idziemy.
            Pierwszy ruszył nauczyciel, zaraz za nim Kinga i na końcu Kulik. Spostrzegła kilkoro uczniów gapiących się na pochód z szeroko otwartymi oczami i ustami. Będą mieli o czym plotkować przez najbliższy miesiąc. Dopiero, kiedy zobaczyła bruneta, zrobiła się cała czerwona ze złości. Patrzył prosto na nią oparty o zamknięte skrzydło drzwi. Uchwyciła, że jego oczy się śmieją. Dlaczego w ogóle dała się sprowokować? Z pogardą wymalowaną na twarzy patrzyła mu w oczy, Aż do momentu, kiedy zniknął z zasięgu jej wzroku.
            Na pogadance żadna nie dała sobie wcisnąć winy. Po półgodzinie kłótni między dziewczynami, mężczyzna odtworzył nagranie z kamery. I obwinił Andruszkiewicz. Ale karę musiały przyjąć obie: nagana plus wspólne uporządkowanie trzech magazynów z przyrządami potrzebnymi do lekcji, w tym kantorek sportowy wraz z obowiązkiem wyprania wszystkich zatęchłych i mocno przepoconych strojów sportowych wszystkich drużyn. Wicedyrektor dodał, że bardzo mu przykro, ale to jest porządna placówka oświaty. I nie chce już więcej widzieć czegoś podobnego.
            Wyszły z pokoju. Kinga delikatnie zamknęła drzwi. Nauczyciel nie zdawał sobie nawet sprawy z tego, że sytuacja jeszcze bardziej się pogorszyła. Amelia myślała, że to już nareszcie koniec i teraz będzie mogła bezpiecznie odejść. Jednocześnie podniosły na siebie wzrok i taksowały się spojrzeniem.
            -Jeszcze raz zobaczę cię z nim to wydrapię ci oczy! – syknęła Kinga.
            -Tylko spróbuj, - patrzyła na nią z pobłażaniem – chciałabym to zobaczyć.
I odeszły, każda w swoją stronę.
            Blondynka skierowała swoje kroki do damskiej toalety. Weszła tam i zamknęła za sobą drzwi kabiny. Kilka sekund później zadzwonił dzwonek obwieszczający koniec zajęć. Przesiedziała tam całą przerwę, aż do momentu kiedy głosy w pomieszczeniu ucichły. Cicho wymknęła się ze swojego azylu i dotarła do rzędu umywalek i luster. Spojrzała na swoje odbicie: potargane włosy, czerwona szrama po paznokciach na szyi i ręce, zaczerwienione miejsce na policzku. Dotknęła delikatnie tego punktu – jej zadbane paznokcie uległy zniszczeniu i połamaniu. Schyliła się, by wyciągnąć z torby ma ramię grzebień i korektor do wyprysków. Wstając krzyknęła. W lustrze odbijał się ten przeklęty Radar.
            -Co ty tu robisz? – zapytała całkiem spokojnie nie odwracając się. Postanowiła rozczesać kołtuny we włosach.
            -Pobiłaś się o mnie. – Posłała mu zdziwioną minę. – Z Kingą. Widziałem wszystko.
            -Nie. – mocowała się z grzebieniem. – Na pewno nie o tak błahą sprawę. Biłam się o swój honor i godność. Nie dam się zastraszyć już nigdy więcej. Nikomu. – Ostatnie słowo niemal wyszeptała. Przerwała, spuszczając wzrok. Obróciła się w stronę bruneta. – Dlaczego twoja dziewczyna czy jak wolisz „koleżanka” mnie zaatakowała? Bo się do mnie przyczepiłeś. Może chcesz wywołać jej zazdrość? Nie wiem…Nie wiem, jaką radość czerpiesz z tego, że uprzykrzasz mi życie. Ale przestań. – Po kilku sekundach przyszło jej coś jeszcze do głowy. – Jesteś tchórzem. Pozerem. Kiedy nie było zagrożenia śmiało wkroczyłeś do akcji, ale kiedy mógłbyś oberwać, albo skończyć u dyrektora po prostu stałeś. Stałeś i patrzyłeś jak przez zazdrość o ciebie ta lala mnie upokarza. Nie potrafiłeś podejść i wszystkiego wytłumaczyć? Wiesz dlaczego? Bo jesteś tchórzem. - dokładnie dobierała słowa, nie chciała, żeby odczuł  jak nim gardzi. Nie specjalnie się udało.
Odwróciła się na pięcie i znowu zaczęła czesać swoje piękne włosy.
            -Naprawdę tak o mnie myślisz? – Nie odpowiedziała. Nawet gestem. Mierzyli się tylko wzrokiem odbitym przez szkło. – A więc tak. Masz mnie za tchórza i pozera. – Zabolało.
            Wyszedł. A ona wciąż jak zaczarowana patrzyła w to samo miejsce.



*****
hahaha! Jest!
Wierzycie, że tak szybko? Bo ja nie! To tak na lepszy początek roku szkolnego. Nie obiecuję, że kolejne rozdział będą tak szybko:P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz