-I co się gapisz? – Monika wrzasnęła na
rówieśniczki, z którymi chodziły na w-f. Dziewczyna lubiła niewiele osób ze
swojego grona. Nie przepadała zwłaszcza za zwykłymi szarymi myszkami, które nie
lubiły się zabawić i nie były podobne do niej.
Tymczasem Agata jak
gdyby nigdy nic wyciągała z torebki lufkę i małą torebeczkę. Dziewczynom wcale
nie przeszkadzał wzrok Amelii, Wiolety i Pauliny; świadomość, że zaraz z pokoju
obok moją wyjść nauczyciele; korytarz przy salce gimnastycznej wydawał się
idealnym miejscem do zapalenia zioła.
Rozmowa toczyła się
niby normalnie z przerywnikami Moniki i Agaty:
-nasyp jeszcze trochę.
-powoli, powoli..
A później nawet:
-O Matko! Jakie to zajebiste!
Blondynce wpadła do
głowy doskonała myśl. Przecież już od dawna usiłowała zlokalizować domniemaną
grupę przestępczą. Może… może zajmują się też narkotykami i
dopalaczami, które dopiero co wycofali z rynku „kolekcjonerskiego”. Tylko, że względu na swoje małe śledztwo
zdecydowała się na bardzo ryzykowny krok.
Po dzwonku, kiedy
wszyscy rzucili się do szatni, podeszła do koleżanek.
-Ej, słuchajcie nie
wiecie, gdzie mogłabym się zaopatrzyć? Lubię zajarać.
-W co? – zapytała
niczego nieświadoma Monika, podczas gdy Agata patrzyła na Kulik uważnie.
-No wiesz… - kiwnęła
na lufkę znajdującą się w ręku koleżanki. Metalowy krzyżyk na dekolcie zaczął
bardzo ciążyć. Robiła coś złego: kłamała i chciała kupić narkotyki. Nie na
niby.
-Amelia! – Zaśmiała
się Agata – Nie spodziewałam się tego po tobie! – Wydawała się bardzo
usatysfakcjonowana zejściem „kujona” na zła drogę.
-Dostanę namiary? –
Koleżanki spojrzały na siebie podejrzliwie – Myślę, że to nie będzie
jednorazowe… więc bez sensu, żebyście mi załatwiały same towar.
-Dobra – Monika nie
widziała problemu – powiem Snajperowi, żeby podał jakiś adres, albo miejsce, to
pewnie się z kimś spotkasz i sobie sama zamówisz. – dziewczynie towar musiał
załatwiać chłopak, Snajper. Ale o tym doskonale wiedziała.
Obie ruszyły już w
stronę drzwi, ale Amelia je zatrzymała.
-Może to pozostać
między nami? - Patrzyła na nie prosząco. – Wiecie, żeby ludzie nie gadali…
-Ok, obiecuję. –
przysięgły niemalże jednocześnie.
Odetchnęła z ulgą
dopiero, kiedy dziewczyny znalazły się za drzwiami. Miała już ułożony w głowie
zarys planu. Będzie spotykać się z tym dilerem i kupować dragi. Łatwiej byłoby,
gdyby była ładna i szczupła – przemknęło jej przez głowę. Za każdym razem
dyskretnie podpyta gościa, będzie mogła napisać artykuł, może zgłosi wszystko
na policję?
-AAAA! – krzyknęła,
kiedy poczuła dłoń na ramieniu. Serce zaczęło niebezpiecznie szybko bić, oddech
przyspieszył. Odwracając się zobaczyła Marcina. Jednak ślinianki nie przestały
pracować nadmiernie, nie doszła do siebie.
-Spokojnie – zaśmiał
się, kiedy spojrzał w jej wystraszone oczy – wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha.
-Przestraszyłeś mnie…
- próbowała uregulować powietrze wydychane z ust – nigdy więcej tak nie rób. Yyyy…
długo tu tak stałeś?
-Nie, dopiero
przyszedłem. Właśnie, widziałaś Wiktora
i Maćka? – Zaprzeczyła ruchem głowy – Mieliśmy razem skoczyć coś zajarać, ale…
jak ich nie ma…
-Może powinieneś
sprawdzić na drugiej sali? Przecież tam teraz macie..
-No, ok. To dzięki. –
Odszedł. A w jej głowie zabłysła myśl, że powinna i jego mieć na oku. Szkoda,
że nie pomyślała o tym wcześniej.
Blondynka
z godnością poprawiła swoje idealne włosy. Popatrzyła uważnie na koleżankę.
Dlaczego jej to powiedziała?
-Lepiej,
że dowiadujesz się ode mnie a nie od kogoś innego. Przynajmniej jesteś już o
wszystkim uprzedzona. - Dziewczyna zacisnęła zęby. Akurat! Ta lafirynda chciała
tylko zobaczyć jej reakcję. – Skoro cię zdradził, powinnaś się zemścić.
-Przecież
nigdy nie chodziliśmy. – Starała się być opanowana. Tak bardzo bolało. Myślała…
myślała, że coś z tego jeszcze będzie. Ta mała zołza jeszcze tego pożałuje. –
Ale to ciekawa informacja – udawała zaciekawienie z plotki, by zdobyć pełen
obraz sytuacji. – mów dalej.
-No,
to on w szkole zawsze ją wita. I wczoraj też, a później, no w sensie, po szkole
– Kinga kiwnęła głową na znak, że rozumie - Sandra widziała ich, jak wracała do
domu. Ta dziewczyna była podobno ładnie ubrana i w ogóle. I rozmawiali i byli
bardzo blisko siebie. Wyglądali na bardzo zajętych sobą.
-ha,
ha… to są te twoje dowody na zdradę Radara? To śmieszne. – Jednak nienawiść do
pierwszoklasistki rozlewała się po całym jej ciele. Może to coś znaczy? – Z
resztą takie głupoty mnie wcale nie ruszają. Nie chodzę z Tomkiem. Ale on
najwidoczniej by tego chciał i wzbudza we mnie zazdrość. Wiesz, jacy chłopcy są
dziecinni…
-Tak
o tym nie myślałam! Rzeczywiście, może tak być! – dziewczyna była zachwycona
nowym odkryciem. Nie była zbyt rozgarnięta.
Kinga
z postawą modelki wyminęła zszokowaną koleżankę i ruszyła w stronę wyjścia ze
szkoły. Po kilku krokach teatralnie się odwróciła.
-Idziesz?
-Ach,
musze jeszcze skoczyć do biblioteki… poczekasz na mnie?
-Będę
przed szkołą. Tylko się pośpiesz. – mruknęła zniecierpliwiona. I skierowała się
do drzwi.
Wychodząc
od razu zobaczyła swoją potencjalną ofiarę. Blondyna zmierzała do budynku i
albo jej nie zauważyła, albo po prostu nie chciała jej widzieć. A więc wszystko będzie
ułatwione. I jaki cudowny zbieg okoliczności! Frajerka trzyma w dłoni kawę w
plastikowym kubeczku. Zemsta jest słodka. Jak gdyby nigdy nic przechodząc obok
specjalnie uderzyła ramieniem o jej ramię. Efekt nie był wystarczająco
satysfakcjonujący – dziewczyna utrzymała równowagę, a ciecz oblała tylko
skrawek dłoni. Zrezygnowana postanowiła spróbować innym razem, a teraz po
prostu odejść.
-Co
ty sobie wyobrażasz?! – usłyszała za sobą gniewny głos. Chciała ją zignorować,
ale może sprawi, że się popłacze?
-Nic,
to TY nie umiesz widocznie chodzić. Szkoda, że nie wylałaś na siebie całego
tego świństwa.
-To
niewiarygodne! – Odwróciła na sekundę głowę w prawo, żeby zamaskować
niepotrzebne emocje. Znowu napój? - Czego ty ode mnie chcesz? Co ci zrobiłam?
Jak wtargnęłam w twój pusty światek? Nie oddałam należnego ci szacunku? Nie
stanęłam w kolejce, żeby się tobą pozachwycać? – Ironizowała. Amelia wiedziała,
że mocno przesadza i z pewnością ta lalka nie jest aż tak zła. Ale w głowie od
dawna nie mogła znaleźć żadnych sensownych obelg. Wypaliła się. To musiało
wystarczyć.
-Ty
dziwko! – Kinga w przypływie złości wyrwała do połowy pełny kubek z gorącym
płynem z rąk Kulik i wylała na głowę. – I zapamiętaj. Nie podrywaj więcej
Tomka, jasne? – wyszeptała prosto do ucha Amelii.
Dziewczynie
chciało się płakać, była upokorzona. I cała ta zadyma o tego palanta! Może
gdyby to był ktoś inny, to zostawiłby sprawy własnemu biegowi; poddałby się.
Ale nie ona. Chwyciła z blond włosy drugoklasistki i pokierowała głową w ten
sposób, by patrzyła jej w twarz.
-W
dupie mam tego twojego chłopaka! – wycedziła cicho, kiedy mierzyły się wzrokiem
– sama mu powiedz, żeby się ode mnie odczepił. To wszystkim wyjdzie na dobre. - To
była prawda i malutka prowokacja jednocześnie.
Puściła,
zamierzała odejść. Dwie sekundy później została popchnięta. Walka miała się
dopiero zacząć. Szarpanina. Mocne wbicie paznokci w delikatną skórę. Krzyk i
kontratak. Kopnięcie w łydkę. Szarpniecie za włosy. Wbity łokieć w żebra. Ugryzienie.
Sapanie i jęki, będące konsekwencjom zadawanych ciosów ciągle im towarzyszyły. I
ból, którego starały się nie okazać.
-yhm
– usłyszały chrząknięcie wysokiego mężczyzny nad swoimi głowami.
Wicedyrektorowi powoli siwiały już włosy, ale nadal był energiczny i w pełni
sił. Wyglądał całkiem dobrze, może oprócz niemałej oponki tłuszczu z przodu. –
Jak już skończyłyście, to może porozmawiamy sobie w moim gabinecie? – dosadnie
wyraził swoje żądanie – macie szczęście, że większość uczniów jest jeszcze na
lekcjach. Idziemy.
Pierwszy
ruszył nauczyciel, zaraz za nim Kinga i na końcu Kulik. Spostrzegła kilkoro
uczniów gapiących się na pochód z szeroko otwartymi oczami i ustami. Będą mieli
o czym plotkować przez najbliższy miesiąc. Dopiero, kiedy zobaczyła bruneta, zrobiła
się cała czerwona ze złości. Patrzył prosto na nią oparty o zamknięte skrzydło
drzwi. Uchwyciła, że jego oczy się śmieją. Dlaczego w ogóle dała się
sprowokować? Z pogardą wymalowaną na twarzy patrzyła mu w oczy, Aż do momentu,
kiedy zniknął z zasięgu jej wzroku.
Na
pogadance żadna nie dała sobie wcisnąć winy. Po półgodzinie kłótni między
dziewczynami, mężczyzna odtworzył nagranie z kamery. I obwinił Andruszkiewicz.
Ale karę musiały przyjąć obie: nagana plus wspólne uporządkowanie trzech
magazynów z przyrządami potrzebnymi do lekcji, w tym kantorek sportowy wraz z
obowiązkiem wyprania wszystkich zatęchłych i mocno przepoconych strojów sportowych
wszystkich drużyn. Wicedyrektor dodał, że bardzo mu przykro, ale to jest
porządna placówka oświaty. I nie chce już więcej widzieć czegoś podobnego.
Wyszły
z pokoju. Kinga delikatnie zamknęła drzwi. Nauczyciel nie zdawał sobie nawet
sprawy z tego, że sytuacja jeszcze bardziej się pogorszyła. Amelia myślała, że
to już nareszcie koniec i teraz będzie mogła bezpiecznie odejść. Jednocześnie
podniosły na siebie wzrok i taksowały się spojrzeniem.
-Jeszcze
raz zobaczę cię z nim to wydrapię ci oczy! – syknęła Kinga.
-Tylko
spróbuj, - patrzyła na nią z pobłażaniem – chciałabym to zobaczyć.
I odeszły, każda w swoją stronę.
Blondynka
skierowała swoje kroki do damskiej toalety. Weszła tam i zamknęła za sobą drzwi
kabiny. Kilka sekund później zadzwonił dzwonek obwieszczający koniec zajęć.
Przesiedziała tam całą przerwę, aż do momentu kiedy głosy w pomieszczeniu
ucichły. Cicho wymknęła się ze swojego azylu i dotarła do rzędu umywalek i
luster. Spojrzała na swoje odbicie: potargane włosy, czerwona szrama po paznokciach
na szyi i ręce, zaczerwienione miejsce na policzku. Dotknęła delikatnie tego
punktu – jej zadbane paznokcie uległy zniszczeniu i połamaniu. Schyliła się, by
wyciągnąć z torby ma ramię grzebień i korektor do wyprysków. Wstając krzyknęła.
W lustrze odbijał się ten przeklęty Radar.
-Co
ty tu robisz? – zapytała całkiem spokojnie nie odwracając się. Postanowiła
rozczesać kołtuny we włosach.
-Pobiłaś
się o mnie. – Posłała mu zdziwioną minę. – Z Kingą. Widziałem wszystko.
-Nie.
– mocowała się z grzebieniem. – Na pewno nie o tak błahą sprawę. Biłam się o
swój honor i godność. Nie dam się zastraszyć już nigdy więcej. Nikomu. – Ostatnie
słowo niemal wyszeptała. Przerwała, spuszczając wzrok. Obróciła się w stronę
bruneta. – Dlaczego twoja dziewczyna czy jak wolisz „koleżanka” mnie
zaatakowała? Bo się do mnie przyczepiłeś. Może chcesz wywołać jej zazdrość? Nie
wiem…Nie wiem, jaką radość czerpiesz z tego, że uprzykrzasz mi życie. Ale
przestań. – Po kilku sekundach przyszło jej coś jeszcze do głowy. – Jesteś
tchórzem. Pozerem. Kiedy nie było zagrożenia śmiało wkroczyłeś do akcji, ale
kiedy mógłbyś oberwać, albo skończyć u dyrektora po prostu stałeś. Stałeś i
patrzyłeś jak przez zazdrość o ciebie ta lala mnie upokarza. Nie potrafiłeś
podejść i wszystkiego wytłumaczyć? Wiesz dlaczego? Bo jesteś tchórzem. - dokładnie dobierała słowa, nie chciała, żeby odczuł jak nim gardzi. Nie specjalnie się udało.
Odwróciła się na pięcie i znowu
zaczęła czesać swoje piękne włosy.
-Naprawdę
tak o mnie myślisz? – Nie odpowiedziała. Nawet gestem. Mierzyli się tylko
wzrokiem odbitym przez szkło. – A więc tak. Masz mnie za tchórza i pozera. –
Zabolało.
Wyszedł.
A ona wciąż jak zaczarowana patrzyła w to samo miejsce.
*****
hahaha! Jest!
Wierzycie,
że tak szybko? Bo ja nie! To tak na lepszy początek roku szkolnego. Nie
obiecuję, że kolejne rozdział będą tak szybko:P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz