-Spóźniłaś
się! – Usłyszała zamykając drzwi od magazynku. Spojrzała na blondynkę spode
łba. Nawet w okolicznościach sprzątania magazynku miała na sobie nieskazitelne,
modne ubranie (łososiową spódniczkę, biały top, czarną marynarkę z podwiniętymi
rękawami) i wymyślne buty. Zdziwił ją natomiast bałagan panujący w
pomieszczeniu. Na małej powierzchni stłoczone i porozrzucane były różne
przedmioty: szkielet człowieka bez ręki, modele poszczególnych części ciała i
kilku gatunków ryb, przeźrocza, niezidentyfikowane przyrządy do pomiarów nie
wiadomo czego, tablice i mnóstwo czegoś kształtem przypominającego duże mapy ścienne. A to tylko na wierzchu. Zapewne w
szafkach ustawionych przy ścianach o kolorze brzydkiego beżu był jeszcze
większy bałagan. Amelia zastanawiała się, czy wicedyrektor specjalnie tak
wszystko porozrzucał, czy zrobiła to stojąca bezczynnie na środku Kinga.
-Dwie
minuty, – zrzuciła z ramion plecak i wahając się przez moment postawiła go na
ziemi – ale Sajgon. To wszystko ma być dzisiaj zrobione?
-Tak.
Nie czytałaś poleceń? Gdybyś się nie spóźniła byłoby szybciej. – Amelia zdawała
sobie sprawę z tego, że dziewczyna taksuje wzrokiem jej zwykłe tenisówki,
dżinsy i koszulkę. Zwłaszcza jej włosy związane w kitkę.
-Nie
moja wina, - powiedziała zakładając lateksowe rękawiczki – to ty nigdy nie
miałaś czasu. A mogłyśmy zacząć już prawie dwa tygodnie temu. No. – Wzięła się
pod boki – Zaczynamy, nie?
-Wypraszam
sobie! Ja mam treningi siatki, jestem cheerleaderką nie
mam tyle czasu, co jakieś pospolite kretynki. - Andruszkiewicz zignorowała jej uwagę. A zwłaszcza próbę nawiązania normalnego kontaktu.
Westchnięcie.
Dziesięć dziewięć, osiem…. Chciałaby nawrzucać Kindze i wyjść trzaskając
drzwiami. Ale została. Lepiej mieć już to wszystko z głowy.
-Zaczynamy
czy nie?
Skinęła tylko
głową i podczas kiedy Kulik zabierała się za segregowanie starych tablic z
rysunkami serca, oka, ucha, itd., ona zakładała białe rękawiczki.
Huk drzwi.
-Jesteście dwie?
– Amelia nie musiała obracać głowy, żeby wiedzieć, że w drzwiach pojawił się Radar.
„Nieprawdopodobne. Dlaczego wszędzie gdzie jestem, jest i on?” – myślała.
-Tak. W końcu
dwie dostałyśmy karę.- „Obie, kretynko. Obie dostałyśmy karę.” Krzyczała w myślach
blondynka. Ale zostawiła to dla siebie.
-No, nic… -
chłopak owionął wzrokiem całe pomieszczenie – Miałem ci przekazać, że wyjazd
jest jutro o godzinę wcześniej. Trenerka się pomyliła.
-Oh, to może
powinnam do niej pójść i wszystkiego wypytać? – Brunet już otwierał usta.
-O,
nie. – odezwała się, przerywając pracę dziewczyna - Nie zamierzam robić tego
wszystkiego sama.
-A
mogłabyś, – niedbale rzuciła Kinga – na
tym twoim zadupiu pewnie nic innego nie robisz, tylko sprzątasz u świń. – Radar
parsknął śmiechem, uspokoił się dopiero, kiedy zobaczył morderczy wzrok Amelii.
Co za palant!
-Niestety,
były bardziej obyte niż ty. – Zero mimiki. Chwila ciszy. Tomek tym razem
chętniej by się zaśmiał, ale duma mu na to nie pozwalała. Nie mógł być miły
wobec Amelii, pokazać, że wcale jej nie nie lubi. I wcale tego nie chciał.
-Wychodzę.
– Zakomunikowała, zdejmując śmierdzący lateks.
-Okej,
- Amelia wstała – w takim razie ja też. – Przez dłuższą chwilę mierzyły się
wzrokiem.
-Dziewczyny,
nie żeby coś, ale powinniście zacząć to sprzątać. – Radar wtrącił się rzeczowym
głosem. - Kinga, spoko. Trenerka już
chyba i tak wyszła. – Wycofał się na korytarz.
– A i taka mała rada: może powinniście się jakoś dogadać? Może będzie wam prościej? – Z tymi słowami
zamknął drzwi.
W
magazynku zostały dwie nie znoszące się dziewczyny.
„Umówilibyśmy się w
piątkę na kino.” – Amelia rozmyślała, siedząc przy stole zastawionym mnóstwem
jedzenia. Rodzinka rozmawiała o niepowodzeniach innych ludzi, by pokazać siebie
w dobrym świetle. Wszyscy oni według blondynki byli hipokrytami, przy nich
obgadywali jednych, by drugiego dnia świąt iść do nich i zmiażdżyć ich.
Polityka! Dlatego zwykle nie uczestniczyła w takich rozmowach. Z resztą i tak
by ją wyśmiali, bo nie reprezentuje poglądów licznie zgromadzonej rodzinki.
„Amelka jest jeszcze dzieckiem i niczego nie rozumie”, powie znienawidzona
ciotka i na tym się skończy.
-„Poprosiłabym kogoś, żeby zatrzymał gdzieś
Wiktora, a sama bym nie przyszła. Nie… Wioletta by beze mnie nie poszła na takie
spotkanie. Poszłabym, ale… udałabym, że dostałam sms. Nie, bo musiałabym
pokazać wiadomość. Bezsensu. Zasymuluje, że ktoś do mnie dzwoni i wtedy się
ulotnię. A jak rzeczywiście ktoś do mnie
zadzwoni? Będę musiała mieć wyciszony.”
Podniecona uśmiechnęła się.
-Co się stało Amelka? Zjesz może sałatkę? –
Nie zauważyła, ze ciocia Jola zwróciła na nią uwagę, przez nią większość oczu
skierowała się w jej stronę. – A może kurczaczka?
-Nie, dziękuję – odpowiadała czerwieniąc się
– właśnie chciałam sobie nałożyć ciasto.
Sięgnęła po orzechowca i dyskretnie
sprawdzając, czy nie jest już obserwowana wróciła do swojego planu. „Pozostają
tylko przeszkody: mogą nie uwierzyć w owy nagły wypadek, Wiktor może się jednak
pojawić, Wioleta może będzie chciała pójść z nią, albo oboje zorientują się, że
jest to podstęp i chcę ich umówić. I co wtedy?” – Dziewczyna dzióbała w kawałku
placka – „Wtedy on mnie znienawidzi”
Tomek pieszo
wracał do domu z imprezy. Było dopiero po pierwszej, a on miał już dość zalanych
w trupa kumpli. Normalnie pewnie spiłby się tak, jak oni i śmiał z wymiocin i
podrywania pijanych albo łatwych lasek. Ale nie dzisiaj. Tej nocy nie miał na
to najmniejszej ochoty. Nie wiedział, co to do cholery znaczy i strasznie go to
nurtowało. Tak, że nie zauważył, jak wpadł na kogoś. Dziewczyna, (na pewno
dziewczyna!) była odwrócona tyłem.
-Przepraszam –
powiedzieli niemalże równocześnie. I w tym samym momencie się rozpoznali.
-Śledzisz
mnie? – zapytała przerażona blondynka. Lekko podchmielony Radar pomyślał, że
słodko wygląda. – Cuchniesz fajami i alkoholem. – Wzruszył ramionami. A Amelia pomyślała, że
teorie ciotki o gwałtach w mieście mogą rzeczywiście pokrywać się z prawdą. Zaraz
potem zbeształa się za głupotę.
-A ty? Co tu
robisz? – zapytał próbując rozpoznać zapachy, które poczuła ona.
-Patrzę –
powiedziała refleksyjne, jej poprzednie
emocje błyskawicznie gdzieś się ulotniły. Podniosła na kilka sekund głowę w
górę i znowu spojrzała na bruneta. W oczach pojawiły się iskierki.
-A…
no, tak – wzrokiem powiódł ku niebu za jej przykładem – pokarzę ci coś!
W gwałtownym odruchu chwycił ją
za dłoń i pociągnął w swoim kierunku. Potem wielkimi krokami pokonał kilka
metrów, ciągnąc za sobą blondynkę.
-Hej!
– jej głos dotarł do chłopaka. Natychmiast puścił jej dłoń, lekko zawstydzony.
-To
znaczy… jeśli chcesz. – Przeczesał nerwowo włosy zatrzymując rękę na karku.
Amelię przeszły ciarki, ale ten gest spowodował, że podjęła decyzję. Nie
chciała zastanawiać się, czy wszyscy faceci tak robią, czy postępuje słusznie i
analizować ich wzajemnych stosunków.
-Dobra.
– powiedziała bardzo cicho, niepewnie.
-Obiecuję,
że nic ci się nie stanie – podniósł rękę przysięgając.- Zaufaj mi.
Pierwsze
dziesięć minut drogi były katorgą. Nie rozmawiali. Szybkie tempo uspokajało ich
nerwy. Każde z nich zastanawiało się, co tak właściwie się wydarzyło. I co
jeszcze się wydarzy.
-To…
jak się tam znalazłeś?
-Nijak.
– Przyjrzał się profilowi blondynki. Patrzyła przed siebie. – Wracam z imprezy.
Nie podobało mi się, więc postanowiłem wrócić wcześniej. – Odwrócił wzrok.
-Aha.
Kolejne
dziesięć minut również minęło w niezręcznej ciszy. Szybko mijali kolejne puste
ulice. Kulik utkwiła wzrok w chodniku, czasami tylko zwracając uwagę na drogę.
Radar zwolnił
przy dużych blokowiskach. Zabudowania były wysokie i dosyć wąskie, tylko w
nielicznych oknach zaświecone było światło. Zastanawiał się chwilę, jakby
wybierał odpowiednie miejsce. Dziewczyna patrzyła na niego. Nie miała żadnego
pomysłu, na to, co robi. Jak gdyby nigdy nic podszedł do jednego budynku i
przystanął przy drzwiach.
-Do kogo
dzwonimy? - Widząc zszokowany wzrok Amelii zaśmiał się w duchu. Przeczytał
kilka nazwisk i użył domofonu.
-Słucham? –
odezwał się zaspany, kobiecy głos, zniekształcony przez urządzenie.
-Dobry wieczór…
- Tomek znakomicie się bawił, jego głos wydawał się pokorny i skruszony,
podczas gdy oczu mu się śmiały – przepraszam bardzo za późną porę, ale
zapomniałem kluczy i nie mogę dostać się do mieszkania. Wpuści mnie pani?
-Kim pan jest?
– kobieta ziewnęła.
-Studentem, wynajmuję
tu pokój. Na prawdę przepraszam, jeśli obudziłem, ale tylko pani…
Odłożyła
słuchawkę, usłyszeli charakterystyczny dźwięk. Drzwi puściły.
- Serio? –
Amelia uniosła brew, kiedy ostentacyjnie przepuścił ją. – Co będziemy w ogóle
robić?
-Boisz
się, złośnico? – prowokował ją. A ona doskonale to wiedziała. I z jakiegoś
powodu spodobało jej się to.
-Ach
tak? – błyskawicznie sięgnęła za klamkę
i weszła na klatkę – co dalej?
-Idziemy.
– Wyprzedził blondynkę i jak szalony wbiegł na schody.
Napięcie
zniknęło z ciała dziewczyny, chociaż dobrze wiedziała, że powinna się bać. Była
w sumie z obcym facetem w jakimś nieznanym jej miejscu. Nie wiedziała, co będą robić.
A w dodatku on był już troszeczkę pod wpływem. Jednak sama się na to zgodziła. I
nic jej to nie obchodziło. Euforyczny śmiech wydobył się z jej wnętrza.
Wreszcie robiła wyłącznie to, na co miała ochotę! I wcale nie myślała o
konsekwencjach.
Szczęśliwa,
zanosząc się śmiechem rzuciła się by dogonić bruneta znajdującego się już na
piętrze. Ścigali się. Ale po kilku
piętrach mieli dosyć i razem pokonywali znienawidzone schody, co jakiś czas
robiąc krótkie przystanki. Dopiero kiedy zasapana i zmęczona dotarła na przedostatnie
piętro znowu uderzyła ją myśl: co on do cholery chce mi pokazać?
Pokonali jeszcze
kilkanaście stopni. Na szczycie schodów były tylko jedne drzwi. Borut nacisnął
na klamkę, ale nie dało to żadnego skutku. Sięgnął do bocznej kieszeni plecaka
i wydobył pęk kluczy. Jedne kategorycznie odrzucił, by włożyć do zamka ten
jedyny, właściwy, wyjątkowy. Wejście ustąpiło. Radar dopiero przeniósł wzrok na
zafascynowaną dziewczynę, która w dalszym ciągu próbuje uspokoić oddech.
-Zapraszam! –
Przesadnie przepuścił ją, kłaniając się.
Amelia się wahała.
Ale dziś miała robić wszystko, na co ma tylko ochotę. A poza tym, bała się wyjść
na mięczaka.
Uchyliła
skrzydło. Zachwycona tym, co zobaczyła, wybiegła z klatki za drzwi. Nie
żałowała ani trochę tego, że jest właśnie tam.
......................
No i co?
W sumie szału nie ma, chyba jestem przewidywalna. I chyba wiem, co powinnam zmienić.
Ale jak na razie jest to, co jest.
W ostatniej scenie początkowo miał być cmentarz, ale coś mi nie pasowało.
Uwaga! Kto jest chętny, żeby dodać go do linków lub usunąć proszony jest by zgłosić się w zakładce spam.
No... to tyle, chyba :P
A ja się cieszę, ze był Radar! :D :D
OdpowiedzUsuńAle od początku. Najchętniej to bym zadusiła tą kretynkę Kingę. Co o na sobie wyobraża?! Nową kieckę wepchnęłabym jej do gardła. Nie cierpię takich pustych pannic, co to myślą, że jak mają kasę i najmodniejsze ubrania, to cały świat należy do nich. Mam nadzieję, że Amelia przytrze jej nosa.
Ostatnia scena mi się podobała, ale to wiadomo z jakiego względu. Sama już nie mogę się doczekać, jak rozwinie się dale sytuacja z R/A:) Lubię takie spontaniczne akcje i to Ci wyszło;) Aj, szybko następny, błagam:D
no nie wiem, czy mi to wyszło...
Usuńjakieś takie, dziwne :P
A właśnie, że wyszło;)
UsuńNie dziwne, dobrze. Cmentarz byłby dziwny ;P Podoba mi się 2 część, bo pierwsza nie. Nienawidzę, jak faceci (bo to zazwyczaj oni) udają, że nie lubią dziewczyny, a tak naprawdę się im podoba. A Kingę to rozszarpałabym ;P
OdpowiedzUsuńNawet nie chodzi o to, ze mu się podoba, albo nie. Chodzi o urażoną męską dumę (patrz wcześniejsze posty). :D
UsuńI co on miałby pokazać jej na tym cmentarzu? Trupa? Ale za to dach... Dziewczyno. Za chwilę wyskoczę z domu i wpadnę do jakiegoś bloku. Rozdział niesamowicie miło się czytało, łatwo przede wszystkim. Nie męczyłam się, czekając, kiedy TO się w końcu skończy. Pisz szybko kolejny. Jestem strasznie ciekawa, co wydarzy się w następnym odcinku. ;p
OdpowiedzUsuńCieszę się, że ci się podoba. Dobrze, ze nie jest tragicznie :D.
UsuńA cmentarz? Ta groza i strach... niemal jak horror :P Chociaż cieszę się, że zmieniłam zdanie.
Zapraszam na ostatni rozdział;)
OdpowiedzUsuńhttp://wiolavondy.wordpress.com/2012/11/14/xxvi-niespodzianka/